Czarna
Góra 2007
W dniach 5-7 października odbył się zjazd
naszego Roku, w pięknej górskiej okolicy, u stóp Czarnej Góry w pensjonacie
Puchaczówka.
Organizatorami Zjazdu byli Zbyszek Janas i Tadek
Krupiarz- spisali się świetnie i za to serdecznie im dziękujemy, bo spotkanie,
choć niezbyt liczne, było bardzo udane.
W pierwszy dzień byliśmy oczekiwani od
godziny 16.00, ale warunki atmosferyczne i trudny, górski teren, a również i
to, że większość jeszcze miała za sobą dzień pracy sprawiły, że zjeżdżaliśmy
się dość długo, do późnych godzin wieczornych. Coraz to ktoś przybywał, witany
serdecznie przez już obecnych i zasiadał do wspólnego stołu z przysmakami z
grilla. Pojawiały się flaszeczki ze znakomitymi nalewkami, które koledzy
przywieźli dla uczczenia tego spotkania. Było o czym rozmawiać, przecież nie
widzieliśmy się przez rok.
Przekazywaliśmy również
pozdrowienia od kolegów, którzy z różnych względów nie mogli przyjechać, ale sercem byli z nami.
Na następny dzień, po śniadaniu, ruszyliśmy
trzema busami, najpierw do Stronia Śląskiego, aby zobaczyć i kupić wyroby
huty szkła kryształowego, „Violetta”.
Potem, przez Góry Złote, teraz rzeczywiście złote jesiennymi liśćmi, jedziemy w
kierunku Złotego Stoku. Przy tej drodze, na „Odcinku Specjalnym”, mijamy
miejsce tragedii sprzed 14 lat, upamiętnione pomnikiem ku czci Mariana
Bublewicza- tu, 20.02.1993r., najlepszy ówczesny polski rajdowiec uległ
śmiertelnemu wypadkowi. Przy pomniku cały czas płoną znicze.
Docieramy do Złotego Stoku. Największą
atrakcją tego niewielkiego miasteczka jest kopalnia złota, wydrążonych w
skałach przez tysiące lat ponad
W kopalni znajduje się również „Muzeum przestróg, uwag i apeli”, zbiór tablic z różnych zakładów pracy.
Kolejny przystanek- odwiedzamy Lądek Zdrój, uzdrowisko z wielowiekową tradycją. Dom zdrojowy"Wojciech" powstał w XVII w., bywali w jego progach wielcy tego świata-królowie,, politycy, słynni pisarze, kompozytorzy-aby wtym pięknym miejscu odzyskać siły i zdrowie. Piękna kopuła w zadbanym parku robi wrażenie, wnętrza są również imponujące. Próbujemy tej wody, może i nam dostanie się kropelka zdrowia. Czeka nas jeszcze jedna atrakcja, tym milsza,
że niespodziewana- Jaskinia Niedźwiedzia, powstała w skałach starych jak świat,
wśród marmurowych złóż Śnieżnika, a odkryta zaledwie przed 41 laty, w 1966r.,
kiedy to w kamieniołomie Kletno III odsłonięto otwór do prowadzący do
niewielkiej komory nazwanej Salą Niedźwiedzia, obecnie znajduje się tu śluza
wejściowa, chroniąca mikroklimat jaskini. Szczególnie piękna jest Sala
Pałacowa, bogata w różne formy naciekowe. Światła są tak ustawione, aby jak
najlepiej można było obejrzeć te wspaniałości-jesteśmy oczarowani. Jeszcze odbywamy
krótki spacer wśród pięknej, jesiennej
scenerii, do parkingu, mijając dawne kamieniołomy.
Na uroczysty wieczór schodzimy do pięknej,
drewnianej karczmy, oddalonej od naszego pensjonatu około kilometra. Zasiadamy
przy wspólnym stole, Marek Kądziela, organizator poprzedniego zjazdu,
przekazuje butelkę Retsina Kourtaki,
wyśmienitego wina z Zakhyntos, w ręce Zbyszka i Tadka. Butelka spora, wina
wystarcza dla wszystkich. Sączymy powolutku wspominając ubiegłoroczny pobyt na
Wyspach Jońskich, smakując słoneczne ciepło tamtych stron i chwil… I mowa o
kolejnych zjazdach, wszystkim chce się w takie ciepłe strony. Jest rozważana
konkretna propozycja Ludwika Miętkiego, który już rano musiał wyjechać,
Turćanskie Teplice. Oferta jest atrakcyjna, łączy przyjemne z pożytecznym-
osobiście jestem za. W międzyczasie wwieziono płonące pieczyste- zagapiłam się
i nie zdążyłam sfotografować tej szynki w płomieniach.
Dwóch panów pieczołowicie
dzieli pieczeń na potężne porcje, które za chwilę stają przed nami, z dodatkami
w postaci duszonej kapusty i złocistych pierogów. Potem pstrągi pieczone w
migdałach i inne smakowitości. Nasuwa się cytat z „Pana Tadeusza”- „…milcząc,
żwawo jedli…”. Znowu krążą świetne nalewki, przy których płyną wartkim potokiem,
wspomnienia, opowieści o codziennym życiu, plany…Szybko mija taki czas, kończy
się wieczór, powoli wracamy do pensjonatu.
Rano wyruszam na samotny spacer, okazja do
fotografowania górskich pejzaży zbyt często mi się nie zdarza. Podchodzę trochę
szosą, potem drogą prowadzącą do wyciągów narciarskich. W pewnym momencie
sponad drzew widzę zielony dach naszego pensjonatu. Liściaste drzewa są już
pięknie przebarwione, w powietrzu unoszą się mgiełki i tylko gdzie-niegdzie
przebija przez chmury błękit. Zza tych mgieł widać z oddali góry, zastanawiam się,
jakie to pasmo-po zachodniej stronie, więc chyba Bystrzyckie. Schodzę na
śniadanie, w sam czas. Robimy wspólne zdjęcie i pora się pożegnać. Z tarasu, na
którym zbudowany jest pensjonat „Puchaczówka” jak na dłoni widać Czarną Górę, u
jej podnóża, w Siennej, znajduje się narciarski ośrodek również mający nazwę
Czarna Góra.
Dziękuję Wam, za te miłe dni wspólnie
spędzone, za wspomnienia, za to, że byliśmy razem. Do zobaczenia za rok, mam
nadzieję, że będzie nas więcej.
Pozdrawiam Was serdecznie,
również tych, których z nami nie było i tylko wirtualnie mogą spojrzeć na
koleżanki i kolegów, oraz na te piękne miejsca.
Grażyna