ZJAZD ABSOLWENTÓW WROCŁAWSKIEGO WYDZIAŁU MEDYCYNY WETERYNARYJNEJ 1970-1976 W GÓRACH SOWICH



Kontynuując dobrą tradycję corocznych spotkań koleżeńskich kultywowaną od co najmniej kilkunastu lat w dniach 18-19-20 września 2015 roku odbył się kolejny zjazd absolwentów wrocławskiego Wydziału Medycyny Weterynaryjnej rocznika 1970 – 1976. Po bardzo udanym spotkaniu w poprzednim roku, które odbyło się na Dolnym Śląsku w Górach Stołowych, ci sami organizatorzy czyli Krysia i Kazik Opiela z pomocą Ludwika Miętkiego zaproponowali jako miejsce naszego spotkania centrum rekreacyjno-konferencyjne HARENDA w Ludwikowicach Kłodzkich u podnóża Gór Sowich. Informacja o kolejnym spotkaniu została przyjęta bardzo dobrze i w piątek 18 września po południu z różnych stron Polski, ze Słupska i Szczecina, z Małopolski i Wielkopolski, z okolic Opola i Wrocławia oraz innych miejscowości do Ludwikowic zmierzali absolwentki i absolwenci z rodzinami i przyjaciółmi. W zjeździe wzięło udział 22 absolwentek i absolwentów, a wszystkich uczestników zjazdu w Ludwikowicach było 38 osób.

Miejscem naszego spotkania był ośrodek HARENDA położony w przepięknej lesistej okolicy otoczony wzgórzami w samym sercu Gór Sowich, który proponuje swoim gościom świetne warunki do wypoczynku, wygodne pokoje i apartamenty, restauracje, akwen wodny ze sprzętem do pływania, kąpielisko, łowisko pstrąga, boiska do gier zespołowych, mini zoo oraz place zabaw dla dzieci, a okoliczne tereny zapraszają na spacery, jazdę rowerem oraz atrakcyjne wycieczki w tajemnicze miejsca związane z historią II wojny światowej. Uczestnicy zjazdu zamieszkali w bardzo eleganckim i nastrojowym Dworku Myśliwskim i położonej tuż obok willi Sowina, a już pierwszego dnia, inaczej niż w poprzednich latach, wieczorem odbyła się uroczysta kolacja z muzyką i tańcami. Stoły uginały się od licznych przysmaków i wielu różnych dań, a kulminacyjnym punktem wieczoru był pyszny pieczony dzik, osobiście upolowany i podarowany uczestnikom zjazdu przez Kazika – głównego organizatora. Bankiet odbywał się w Dworku Myśliwskim wyposażonym w ciężkie, dębowe meble, na ścianach można było podziwiać wiele, ciekawych trofeów myśliwskich. Zabawa i długie rozmowy oraz dyskusje połączone z degustacją szlachetnych trunków trwały do późnej nocy, a czas jakby znów zatrzymał się i wracaliśmy do wspomnień z wrocławskich lat w bardzo przyjemnej, sympatycznej, przyjacielskiej i rodzinnej atmosferze. Moim „zmartwieniem” na każdym naszym spotkaniu jest zrobienie dobrego wspólnego zdjęcia, przeznaczonego do publikacji w Życiu Weterynaryjnym, na którym będą wszyscy absolwenci. Zwykle były z tym kłopoty i często po czasie okazywało się, że jednak kogoś brakuje albo ktoś się odwrócił i jest niewidoczny. W tym roku wydawało się, że dojechali wszyscy i zaczynamy razem wspólną kolację i to najlepszy moment, żeby takie zdjęcia zrobić. Jak zawsze było trochę zamieszania i kilka różnych ujęć najpierw wszystkich uczestników a potem sami absolwenci. Wydawało się, że jesteśmy wszyscy i siadamy do stołów, a tu nagle wchodzą trochę spóźnieni Adam Rzehak, Krzysiu Opalski i Andrzej Hołdowański. Wobec takiej sytuacji pozostali absolwenci wstali ponownie od stołów i udało się zrobić wspólne zdjęcie wszystkim.

Następnego dnia po dobrym śniadaniu zebraliśmy się na parkingu koło naszego ośrodka i w promieniach porannego słońca oglądaliśmy okolicę i możliwości wypoczynkowe tego miejsca, a po chwili dwoma busami rozpoczęliśmy pierwszą wycieczkę, której celem było zwiedzanie podziemnego miasta Osówka. Naszym przewodnikiem był pan Waldek, odkrywca, pasjonat i badacz historii tych okolic, który z entuzjazmem dzielił się swoją dużą wiedzą i bardzo ciekawie opowiadał o losach budowli „Riese” ( z niem. olbrzym), który jest kryptonimem największego projektu górniczo-budowlanego hitlerowskich Niemiec, rozpoczętego i niedokończonego zlokalizowanego w Górach Sowich oraz na Zamku Książ i pod nim w latach 1943 – 1945. Prace trwały do ostatniego dnia wojny i zostały wykonane tylko w części, a przed wkroczeniem Armii Czerwonej wiele podziemnych konstrukcji zostało zniszczonych albo wysadzono tunele, które do nich prowadziły. Była to najkosztowniejsza budowa kwater wojskowych i obiektów strategicznych ówczesnych Niemiec, a prace budowlano-inżynieryjne były na najwyższym poziomie technicznym. Obiekty należące do kompleksu Riese znajdują się na terenie kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych, a podziemne korytarze podobno łączą ze sobą kilka miejscowości w Górach Sowich i zamek Książ. Prace w skrajnie ciężkich warunkach były wykonywane przez co najmniej kilkanaście tysięcy więźniów m.in. z pobliskiego obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, a bardzo wysoka śmiertelność robotników miała zapewnić utrzymanie całego projektu w tajemnicy. Różne hipotezy dotyczące przeznaczenia tych obiektów mówią, że miała to być jedna z kwater głównych Hitlera, schron przeciwatomowy albo miejsce badań i produkcji nowych rodzajów broni. Jedna z wersji zakłada, że w podziemnych sztolniach może znajdować się słynny „złoty pociąg”, którym hitlerowcy wywieźli z Wrocławia pod koniec wojny złoto, kosztowności i dzieła sztuki zrabowane na terenie okupowanych krajów. Po zwiedzeniu dostępnych podziemnych części kompleksu Osówka, gdzie było ciekawie i tajemniczo, ale też zimno, ciemno i wilgotno była przerwa na herbatę z rozgrzewającym dodatkiem w postaci bardzo wykwintnego trunku Mundka i Romka, a później czekała nas jeszcze dodatkowa atrakcja, którą był ekstremalny „off road” i wyjazd dwoma terenowymi samochodami ( z panem Waldkiem za kierownicą w jednym) po leśnych bezdrożach na szczyt wzniesienia, na którym znajdowały się naziemne części budowli tego podziemnego miasta i gdzie znowu słuchaliśmy ciekawych opowiadań i oglądaliśmy konstrukcje Osówki.

Po obiedzie i krótkiej przerwie w Harendzie pojechaliśmy na drugą wycieczkę, której celem była twierdza Srebrna Góra, należąca do największych tego typu obiektów w Europie, wzniesiona w latach 1765 – 1777, a jej celem było zabezpieczenie militarne zdobytego przez Prusy w 1740 roku Śląska. Twierdzę położoną na dwóch wzgórzach budowało około 4 tys. robotników przez 12 lat, a garnizon wojskowy liczył 2,5 - 3,5 tys. żołnierzy. Twierdza w Srebrnej Górze składa się z 6 fortów z murami o grubości do 12 metrów, a pomieszczenia forteczne rozmieszczone były na kilku kondygnacjach, gdzie znajdowały się kwatery żołnierzy, magazyny amunicji, opału i żywności, studnia, zbrojownia, kaplica, więzienie, szpital, piekarnia, browar, warsztaty rzemieślnicze i prochownia, co zapewniało zapasy i możliwość przetrwania przez 3 – 5 mies. oblężenia, a do obrony służyły m.in. 264 działa i moździerze. Jedynym sprawdzianem dla obronności fortyfikacji było oblężenie przez wojska napoleońskie, ale twierdza nie została zajęta ponieważ w międzyczasie podpisano pokój w Tylży. W 1860 roku zlikwidowano przestarzałą twierdzę, przez jakiś czas służyła do celów szkoleniowych, a w następnych latach była atrakcją turystyczną. W czasie II wojny światowej w twierdzy Srebrnogórskiej utworzono karny obóz jeniecki Oflag VIII B, po wojnie doszło do znacznych zniszczeń i dewastacji i dopiero w latach 60-tych ubiegłego wieku po uprzątnięciu i częściowym odrestaurowaniu przywrócono możliwość zwiedzania twierdzy i podziwiania szerokiej panoramy z widokiem na Góry Bardzkie. Podczas zwiedzania oprowadzał nas przewodnik w mundurze z epoki i w pewnej chwili mogliśmy poczuć się jak załoga twierdzy, kiedy w jednym z pomieszczeń fortecznych wystrzelił z pistoletu, co spowodowało duży huk i zadymienie.

Zadowoleni chociaż trochę zmęczeni wracaliśmy po atrakcjach całego dnia do naszego ośrodka, a w sobotni wieczór zaplanowana była jeszcze biesiada grillowa w drugiej części kompleksu Harenda, gdzie ponownie raczyliśmy się wybornymi specjałami, częstowaliśmy się nawzajem nalewkami własnej roboty, przekazywaliśmy pozdrowienia od osób, które z różnych względów nie mogły przyjechać i oczywiście rozważaliśmy różne warianty następnego zjazdu w przyszłym roku. Ponieważ za rok stuknie nam 40 rocznica absolutorium to zasugerowałem spotkanie we Wrocławiu na uczelni, ale moja propozycja nie wzbudziła większego zainteresowania. Wśród innych propozycji znalazł się Truskawiec na Ukrainie z wycieczką do Lwowa zaproponowany przez Marka Kądzielę, wyjazd na Cypr lub w Kotlinę Jeleniogórską zgłoszony przez Tadka Krupiarza, a Romek Szot w imieniu Błażeja Popieli (który tuż przed zjazdem uległ wypadkowi i nie mógł przyjechać) oraz Jasia Serwina przedstawił pomysł spotkania w Małopolsce i ta ostatnia propozycja w czasie niedzielnego pożegnalnego śniadania zyskała najwięcej zwolenników i bardzo wyraźnie wygrała w głosowaniu.

Po tym wspólnie spędzonym czasie, kiedy znowu przenieśliśmy się w lata młodości i studenckich czasów, rozpoczęły się pożegnania i choć wielu z nas wyjeżdżało ze smutkiem i nostalgią, to jednak wspomnienia o mile spędzonych chwilach w gronie przyjaciół i nadzieja na następne spotkanie w 40-tą rocznicę ukończenia studiów, dodawały pozytywnej energii i przywracały uśmiech na twarzach. Na zakończenie w imieniu wszystkich uczestników gorące podziękowania i gratulacje dla organizatorów, a zwłaszcza Krysi i Kazika Opielów za to że chciało się im po raz kolejny podjąć trud i wysiłek, który zapewnił świetną organizację, bardzo atrakcyjny program i fajną zabawę z możliwością oderwania się od codziennych zajęć i obowiązków, w bardzo ładnym i ciekawym zakątku Dolnego Śląska.


Adres autora: dr n. wet. Piotr Kneblewski, 61-619 Poznań, ul. Karpia 11 H/ m. 96.

Zdjęcia Piotra

powrót