NA MARGINESIE …
Pod koniec lata, na przełomie sierpnia i września 2023, wymieniłem z
Jurkiem kilka
sympatycznych e-maili i uznałem, że warto podzielić się tym z Wami Wszystkimi, bo są fajne.
PK
27.08. J napisał:
Hey,
Powiem Wam dlaczego to wszystko piszę; bo to przeszło, ale nie minęło, za chwile lub dwie także
przeminie, ale będę mógł do tego wrócić.
j
29.08. J napisał: „kamień w wodzie”
Hey
Milczysz jak zaklęty kamień w wodzie, coś się dzieje?
j
30.08. odpisałem: „cicho jak makiem zasiał” Hey ! Nic się nie dzieje, to nic nie pisze. Jesteśmy w
Poznaniu, czekam na wiadomość od lekarki-kardiolog, ale chyba wyjedziemy na parę dni do
Szczecina i nad morze, bo coś nie mogę się doczekać. Chyba już trochę nauczyłem się żyć z moją
bradykardią i jak robię wszystko powoli to wtedy jest dobrze. Na pewno napiszę jak będę miał
interpretacje holterów od kardiologa. Kończę Twój ostatni odcinek i czekam na kolejne,
Pozdrowienia Pk
30.08. J napisał:
No to słyszę, że wodnik jesteś,
W załączniku cd., rok IV
J
31.08. odpisałem:
Hey ! A czemu wodnik ? Odcinek o IV roku – bardzo fajny ! Pozdrawiamy P&G P.S. na NFZ tyle się czeka
na badania i specjalistę i to dotyczy nie tylko kardiologa !
31.08 J napisał:
Wodnik, bo Cię ciągnie do wody, czy tam morza, może to reminiscencje przeszłej reinkarnacji,
biorąc pod uwagę, że życie wylazło z H2O.
Szokujące
z wynikami cardio testów, wyniki moich
testów przychodzą zanim zdążę
otworzyć komputer.
Czy Twoja Piękna też
to czyta?
j
01.09. napisałem dłuższą odpowiedź:
Hey Jurki !
Tak, Grażyna też to czyta, ale najczęściej ja jej czytam, jak tylko otwieram kolejny odcinek ! i bardzo nam to
się podoba ! Naprawdę masz literacki talent, świetnie do tego podchodzisz, z luzem i dystansem do siebie i
otoczenia oraz z dużą inteligencją i humorem, zwłaszcza dla czytelnika. Czytamy to z przyjemnością !
Co do wodnika i wody.
Do morza nabrałem miłości dopiero parę lat temu, odkąd mamy to mieszkanko w Sianożętach. Nad
Bałtykiem byliśmy na wakacjach parę razy jak córka była mała (Międzyzdroje, Łeba i Pogorzelica). Jestem
samoukiem jeśli chodzi o pływanie i nie wychodzi mi to dobrze, potrafię przepłynąć parę metrów i już muszę
stanąć na dnie. Mój wnuczek 17 lat (pływa doskonale) jak mnie zobaczył na basenie, to mówi dziadek
płyniesz żabką emerycką (głowa nad wodą, żeby nie zamoczyć nosa i uszu !), a wnuczka 15 lat (też pływa
doskonale) zaproponowała mi kiedyś 10 długości basenu, a ja mówię ok, ty płyniesz wzdłuż, a ja w poprzek,
ale ten basen był mały ! ). Takie są moje przygody z wodą. Z Bałtykiem mam kontakt 2-3 razy w roku do
kostek, niezwykle rzadko do kolan – to musi być upał. Woda w Bałtyku zimna, najwięcej 19 st. Teraz lubimy
morze zwłaszcza przed albo po sezonie, bo można spacerować albo jeszcze bardziej lubię jazdę rowerem, są
tu super ścieżki rowerowe wzdłuż brzegu morza.
Przez
całe lata urlopy spędzaliśmy w Tatrach, przeszliśmy tam zdecydowaną
większość szlaków
turystycznych, chyba tylko w wyjątkiem Rysów i całej Orlej Perci (bo kawałki przeszliśmy). Ja skończyłem
Technikum Wet. w Nowym Targu i od młodości lubiłem góry.
W trakcie pracy w Poznaniu zaprzyjaźniliśmy się z parą weterynaryjną, Jola i Wojtek po Lublinie (10 lat
młodsi), mieszkają pod Poznaniem, a on pochodzi z Nowego Targu, wiec razem nam się chciało jeździć w
góry i na Podhale. Oni byli z nami na Majorce i Krecie, może pamiętasz.
A teraz jeszcze raz wyniki holtera. W maju jak poczułem słabą wydolność fizyczną to zrobiłem holtera (wynik
po 24 godz.) i wizytę u kardiologa prywatnie i za extra opłatę wszystko jest szybko. W międzyczasie
zarejestrowałem się do kardiologa na NFZ i tam tyle to trwa, bo państwo za mało kasy daje na opiekę
specjalistów, nie tylko kardiologa ale też innych lekarzy – specjalistów i dlatego są duże kolejki. Ponieważ
funkcjonuje i żyje trochę wolniej, ale nie najgorzej to postanowiłem poczekać na te wyniki. Wszyscy
pracujący i emeryci płacą duże składki zdrowotne, ale zarzadzanie tym jest niedobre.
Ale się rozpisałem !
Pozdrawiamy Was serdecznie !
P&G
01.09. J odpisał:
Po kolei:
Moja Piękna też jest wodnista; jeździliśmy do
Mielna i Świnoujścia, bo tam miała brata;
bardzo popularny Rysiek, grał w rock & roll zespole i na dodatek śpiewał. Mieli siedzibę w Klubie
Wojskowym, śpiewali ich przebój z wieloma bisami, refren latał tak: małe, maleńkie majteczki
blaszane, z przodu i z tylu zalutowane..., to wyobraźcie sobie.
Jeździliśmy też w Bieszczady, do mojej mamuśki rodzinnego gniazda. Potem, już w USA Rena
zapragnęła szerokich wód, Atlantyk, Pacyfik. Zjeździliśmy cale Karaiby, meksykańskie resorty, etc.
Pływam całkiem nieźle, to wchodziłem pierwszy do wody, żeby odstraszyć rekiny.
W Tatrach też bywałem z kolesiami z AKJ, głównie w zimie jeździliśmy do Zakopca, bo latem na
spędy końskie też w Bieszczady. O tym później napisze bo to była frajda i cala kupa śmiechu.
Latałem tam już z USA.
Waszą parkę kumpli pamiętam z tych ekskursji na wyspy.
W Nowym Targu byłem dekady temu z kumplem, bo tam mieszkał jego ojciec, pianista, okropny
staruch, bardzo zjadliwy, podobno był pies na płeć piękną, rozwiódł się z żoną dla jakiejś nastolatki
zaraz potem padł w wannie i złamał rękę, … bay, bay piano. Była żona mówiła, że mu k.....y zdrowie
zjadly ha ha...
Pamiętam, że po drodze z Bieszczad albo z Krakowa, zatrzymywaliśmy się w knajpie, gdzie
można było kupić słynną śliwowicę. Kupiłem najlepszą, za pół fortuny. Zajechaliśmy do Zakopca,
stanęliśmy w willi którą permanentnie wynajmował mój kumpel Heniu Geringer (Hrabia de
Oldenburg, był profesorem na Zootechnice i szefem katedry), zabraliśmy się za śliwowice, Heniutek,
wygłosił przedmowę powitalna do gór i wziął łyka z butelki, oczy mało nie wypadły mu z
oczodołów, bo to była hara 80%...
Yes, polska służba zdrowia jest bardzo azorska (inaczej mówiąc pod zdechłym psem co się wabił
Azor)
Ukłony
J